Patryk pali 8 lat, przyznał się do tego dopiero niedawno, nie chciał, aby nazywano go narkomanem. Na początku popalał sporadycznie, od przypadku do przypadku, sam nie wie kiedy to się stało, że musiał nabijać fifkę cztery razy dziennie. Teraz po ośmiu latach tolerancja znów spadła. Patryk chciałby wierzyć, że to zasługa jego silnej woli, niestety jest to efekt długotrwałego nadużywania, w przypadku marihuany wskazuje na jeden z ostatnich etapów uzależnienia - Patryk tonie, choć jeszcze tego nie zauważył. Na spotkania przychodził po to, aby ponabijać się z innych, potwierdzić teorię, że dobrze się trzyma. Niczego nie chce, do niczego nie dąży, o nic nie pyta. Pewnego razu zaskoczył mnie swoja aktywnością, po raz pierwszy wziął udział w grupowej dyskusji, próbował przeforsować teorię, że marihuana jest lekarstwem na wiele schorzeń…w jego przypadku lekarstwem na samotność, brak perspektyw, zawiedzioną miłość, ale o tym nie powiedział ani słowa. Patryk panicznie boi się ośrodka, tak po prostu dla zasady, bo dokładnie nie wie co go niepokoi. Ostatnio znów zaczął mówić o szkole, choć biorąc pod uwagę ubiegłe lata jest mało prawdopodobne, że będzie ją odwiedzał regularnie, nie mówiąc o nauce. Nie wiem kogo chce oszukać. Magda przyszła tylko na jedno spotkanie, od progu zapytała, czy nie chcę jej zamknąć w żadnym ośrodku. Jest indywidualistką, specyficznie mówi i oryginalnie się ubiera, niepewność pokrywa pozornym luzem. Twierdzi, ze ludzie nie są jej do niczego potrzebni, że trzyma się od nich z daleka, nie jest prospołeczna, ma swoją muzykę, towar za darmo, i swoja oryginalność. Boi się konfrontacji, leczenia, ale powoli zaczyna się również bać konsekwencji palenia, zobaczymy, który strach zwycięży. Przed wizytą Magda zrobiła bilans, jaranie pod żadnym względem się nie opłaca, ale nie umie z tym skończyć. Wiem, że jest jej ciężko, to zupełnie nie w jej stylu: prosić o pomoc. Rozmawiamy… będzie jej trudno, nie ma wsparcia w rodzinie, jeszcze nie wie, że nie wystarczy powiedzieć stop, to byłoby zbyt łatwe, ale musi się przekonać, że sama nie da rady. Może zacznie myśleć o ośrodku. Paweł przyszedł pogadać, zrobił to dla mamy. Miał już za sobą kilkanaście takich rozmów, wydawało mu się, że i tym razem będzie podobnie. Opowiadał o nieograniczonych możliwościach, które daje mu palenie, od 7 lat kształtował swój talent rysowniczy poprzez stały kontakt z THC, w rysunkach dominował motyw człowieka z jointem. Pali bo lubi, lubi co pali, jego główny problem to brak "hajsu". W domu to on dyktuje warunki, wraca kiedy chce, rozmawia o czym chce i kiedy chce - najczęściej jednak nie chce. Nie zauważył, że nie potrafi wstać rano do szkoły, śpi 48 godzin, jest arogancki, kradnie. Za nic w świecie nie chce słyszeć o ośrodku, musiałby się przyznać, że jest źle. Ma jednak swoja teorię, jest artystą, oni są poza konwencjami, poza tym nie muszą chodzić do szkoły, po co, kiedy każdego dnia pod wpływem marihuany rodzą się nowe wizje. Niestety nikt oprócz Pawła ich nie rozumie i nikogo one nie fascynują - Paweł traci kontakt z rzeczywistością, nie ma kolegów, czy to go niepokoi? Przypuszczalnie wytłumaczy to w ten sposób, że jest oryginalny, inny od całej reszty szarego świata i dlatego jest taki odosobniony. W całej swojej oryginalności jest jednak typowym narkomanem, który boi się życia na trzeźwo, nowych sytuacji, nowych ludzi,…ośrodka. Agnieszka wyglądała na bardzo zmęczoną, zrezygnowaną, złamaną przez życie. Przeżyła kilka zapaści, śmierć przyjaciół, prosiła o szybkie załatwienie ośrodka. Bała się, że może się rozmyślić, jeżeli poczeka jeszcze jeden dzień, nie bała się już ośrodka. Justyna po prostu zaufała, że leczenie w ośrodku to jedyna droga do normalności, postanowiła, że za wszelką cenę spróbuje. Mówiła o tym, że chce kiedyś skończyć szkołę, mieć rodzinę, zapomnieć o narkomanii. Bała się ośrodka, ale ten strach potraktowała jak wyzwanie. Decyzję podjęła szybko, bo jak twierdziła, nie było się nad czym zastanawiać. Czekając na miejsce w ośrodku myślała o swoich planach: szkoła, kiedyś rodzina, ale najpierw leczenie.
Z pewnością nie jest łatwo odnaleźć drogę do leczenia, zwłaszcza wtedy, kiedy nadal idzie się drogą uzależnienia. Biegną one w przeciwnych kierunkach. Aby rozpocząć nową wędrówkę, trzeba wybrać nową drogę…