W mediach trwa dyskusja na temat młodego pokolenia. Wojciech Staszewski, jeden z dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w artykule "Barbarzyńcy na wolności" nazwał wchodzące w dorosłe życie pokolenie dwudziestoparolatków <generacją NIC>. Dziennikarz stwierdził, że ta rozkapryszona młodzież to generacja, która o nic nie walczyła i która nic nie potrafi wywalczyć. Według Staszewskiego jedyna rzecz, która udaje się temu pokoleniu to przystosowywanie się do różnych okoliczności i sytuacji.
Do dyskusji włączyli się publicyści z innych gazet, także rozgłośnie radiowe, w tym popularna "Radiostacja" oraz studenci i absolwenci wyższych uczelni z całej Polski. Temat okazał się dość drażliwy i kontrowersyjny. Pod adresem młodego pokolenia padło wiele zarzutów i mocnych oskarżeń. Głosów, które próbowałyby w jakiś sposób obronić czy usprawiedliwić młodych ludzi pojawiło się naprawdę niewiele.
       Jak oceniana jest generacja ludzi urodzonych w połowie lat 70.?
W tekście "Czekając na bunt" Andrzej Brzeziecki napisał, że "polska młodzież jest obojętna i egoistyczna". Obojętna, bo nie reaguje na to co się dzieje na świecie, np. na sytuację studentów wyrzucanych z uczelni za protesty przeciwko białoruskiemu prezydentowi Łukaszence czy walkom na Bliskim Wschodzie. A egoistyczna dlatego, że potrafi dbać tylko o swoje interesy. Brzeziecki stwierdza: "Owszem, studenci wyszli na ulice, gdy minister Belka chciał im ograniczyć ulgi na przejazdy. Ruszyli się, gdy przeliczyli tę stratę na liczbę piw." Z kolei Mikołaj Iwański uważa, że polska młodzież żyje w marazmie, nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. "Dla pokolenia 20-latków charakterystyczna jest sytuacja społecznego zawieszenia.(...)Młodzi kończący studia nie mogą znaleźć zatrudnienia, żyją wciąż na utrzymaniu rodziców lub wyjeżdżają za granicę - i czekają na lepsze czasy."  Najostrzejsze zarzuty padają z ust Wojciecha Staszewskiego, który prawdopodobnie kierowany potrzebą wywołania ciekawej dyskusji posługuje się dość agresywnym językiem. Staszewski krytykuje młodych ludzi za to, że myślą tylko o zarabianiu pieniędzy, że nie mają żadnych ideałów. W tekście "Barbarzyńcy na wolności" pisze : "Co robi ta cała polska młodzież? Dokąd chce popchnąć ruszoną kilka lat temu bryłę świata? Do pierwszego, byle do pierwszego. Młodzi pozbawieni są wszelkich wartości. Nie rozumieją, co to wolność, bo nie doświadczyli jej braku. Byli gotowi skończyć lepsze studia, nauczyć się więcej języków niż my. A potem chcieli kosić więcej kaski." Do krytyki swojego pokolenia dołączył się także Kuba Wandachowicz, absolwent filozofii i członek zespołu rockowego. W tekście "Generacja NIC" zastanawiał się on nad znaczeniem wolności w życiu młodych ludzi. Według Wandachowicza pokolenie ludzi urodzonych w połowie lat 70. inaczej dziś rozumie wolność, bo nie musi o nią walczyć, zatem przestaje ona być wartością nadrzędną. "Wolność, którą nasz kraj zyskał w 1989 roku, stała się w pewnym momencie słowem kończącym wszelki dyskurs. Wyrażenie <jesteśmy wolni> zaczęło coraz częściej oznaczać, że mamy prawo nie mieć pomysłów na życie, mamy prawo żyć z dnia na dzień, ciesząc się tym, co możemy sobie kupić za ciężko zarobione pieniądze.(...) Powstaje jednak pytanie, czy owa wolność, którą szczycimy się dziś, była osiągana jedynie w imieniu tych doraźnych przyjemności? Nie ma się co łudzić - rewolucja w tym kraju powstała dzięki społecznej potrzebie lepszego życia, tak jak każda rewolucja na świecie. Jednak czy my, ludzie których najważniejsze momenty w życiu przypadły na okres przełomu epok, możemy poprzestać na bezwiednej akceptacji tego, co nazywa się wolnymi mechanizmami rynkowymi, które nie stawiają przed nami żadnych wyzwań oprócz tych związanych z tzw. karierą zawodową? Czy to jedyna wolność, na jaką nas stać? Czy nam jest wszystko jedno? Czy mamy jakiś właściwy sobie język ; język wyrażający nasze najgłębsze pragnienia i ambicje , mający stać się naszym osobistym pomostem w przyszłość? Czy cokolwiek odróżnia nas od innych pokoleń? Czy my czegoś oczekujemy od życia? Co to jest?!". Kuba Wandachowicz zadaje w swoim tekście mnóstwo trudnych i ważnych pytań. Zapewne niewielu dwudziestoparolatków potrafiłoby na nie odpowiedzieć. To prawda że część młodych ludzi utożsamia dziś wolność z niezależnością finansową, nieliczni wiążą poczucie wolności np. z niezależnością intelektualną. Pytanie K. Wandachowicza o nasze oczekiwania wobec życia tylko pozornie wydaje się łatwe. Przypuszczam, że też mielibyśmy z nim niemały kłopot. Problem z odpowiedzią na te pytania nie wynika z braku przemyśleń na ten temat. Chodzi raczej o to, że refleksje dotyczące wolności, tak finansowej jak i intelektualnej, oraz oczekiwań wobec życia, nie są optymistyczne. Może celowo unikamy rozmów na te tematy. Obecna sytuacja, pogłębiająca się bieda i bezrobocie, skłaniają do zmiany postaw i zachowań na bardziej pragmatyczne.  Dlaczego osobę, która ciężko pracuje (choć nie zawsze jest to praca odpowiadająca jego kwalifikacjom czy zainteresowaniom) ocenia się jako mało ambitną, która potrafi tylko się przystosować? Czy sam fakt, że młody człowiek w ogóle zaczyna sobie radzić w życiu, że odciąża finansowo rodziców nie zasługuje na odrobinę uznania? Młodzi ludzie wcale nie rezygnują z ambitnych planów i ideałów. Zmieniła się tylko droga ich realizacji. Jest dłuższa, w niektórych kwestiach trudniejsza, czasem wymagająca wielu wyrzeczeń. Wystarczy porozmawiać z rodzicami dzisiejszych dwudziestoparolatków. Start w dorosłe życie, również zawodowe, wyglądał zupełnie inaczej. Nie chcę oceniać, czy był łatwiejszy czy trudniejszy, był po prostu inny. Inne były okoliczności i możliwości, w których młodzi ludzie rozpoczynali samodzielne życie. Gdy zmienimy kategorie oceny młodych ludzi na pewno nie wypadną oni gorzej od swoich rodziców.
Kuba Wandachowicz w  tekście o "generacji NIC" poruszył jeszcze jedną ważną kwestię. Napisał o braku więzi między ludźmi, którzy należą do tego samego pokolenia. Przyznaje: "Jestem jednym z przedstawicieli owego <pokolenia>, który nie czuje z nim żadnego duchowego związku." Więcej, Wandachowicz dostrzega niezdrową rywalizację między młodymi ludźmi. Między pokoleniem dwudziesto- i trzydziestolatków trwa bardzo ostra walka o pracę: "(...) oczywiste jest, że każdy z trudem zdobyty etat będzie broniony z ponoszeniem coraz to większych poświęceń, również w dziedzinie, która nazwijmy po staroświecku <duchową>. Dzisiejszy trzydziestokilkulatek będzie robił wszystko, żeby utrzymać zdobytą na początku lat 90. posadę, ponieważ wie, że strata etatu może się wiązać z ostatecznym wykluczeniem z rynku pracy, a na jego miejsce czeka już tabun zgłodniałych sukcesu młodych ludzi." Najgorsze jest to, że już na samym początku tej rywalizacji dochodzi do rezygnacji z wartości intelektualnych i duchowych. Według Kuby Wandachowicza właśnie te wartości pójdą na pierwszy ogień, a "to szczególnie bolesne w przypadku tych, którzy niejako z racji <urodzenia> (czytaj: talentu i wykształcenia) powinni budować intelektualne pomosty w przyszłość."
Z większym optymizmem patrzy na swoje pokolenie Olga Jaworska, studentka socjologii, wiceprezes stowarzyszenia Kultura i Media. W tekście "Nie przegrałam z wolnością" kwestionuje konieczność buntowania się dla zasady, przeciwko czemukolwiek i komukolwiek, o co postulował w swoich wypowiedziach Kuba Wandachowicz. Jaworska pisze: "Mam 25 lat i nie przegrałam z wolnością. Patrzę sobie w twarz bez specjalnej niechęci. Problem wielu z nas polega na tym, że nie możemy już stanąć po stronie rebelii, bo jakiej niby? Ciąży na nas odziedziczone po pokoleniach wcześniejszych przekonanie, że powołano nas na bunt. Ale nie ma już przeciwko czemu się buntować, nie można być niepokornym, bo wszelki brak pokory i wszelki bunt zostały zinstytucjonalizowane i społecznie zaakceptowane, zapożyczone przez kulturę popularną." Olga Jaworska polemizuje z Wandachowiczem, który twierdzi że młodzi ludzie nie mają pomysłów na świat. "Proponowałabym zawęzić poszukiwania do pomysłów na życie. Samorealizacja to nie jest fotel, który ktoś daje nam w prezencie, siadamy i już czujemy się wygodnie, i już jest nasz. Samorealizacja zakłada pewien wysiłek." tłumaczy studentka. Według niej owa samorealizacja może przebiegać w różny sposób, przez działanie na szczeblu lokalnym, przez członkostwo w organizacjach pozarządowych, poprzez zajmowanie się muzyką, sztuką. Ktoś może się realizować w pracy i poza nią. Jaworska podkreśla, że tak naprawdę wiele zależy tylko od młodych ludzi, którzy jeśli nie są zadowoleni ze swojej sytuacji, muszą wykonać pewien wysiłek i próbować to zmienić. "Jeśli czujemy się źle, to czas powiedzieć wprost: to nasza wina. Nikt nie będzie za nas realizował naszych ambicji."- podpowiada. Olga Jaworska z nadzieją ocenia przyszłość młodych ludzi: "Nie wierzę w istnienie pokolenia ogłupianych przez media bezideowców hurtowo przegrywających z wolnością. Wierzę, że warto mówić <nie> i że to cenna umiejętność." Może cechą wyróżniającą pokolenie urodzonych w latach 70. powinno być opanowanie tej umiejętności? Zdolność mówienia "nie" w sytuacjach, gdy ktoś proponuje nam postępowanie niezgodne z naszym systemem wartości, gdy czujemy, że nasze zachowanie negatywnie wpłynie na innych. Przyswojenie sobie tej umiejętności na pewno nie jest łatwe, ale nie niemożliwe. Wymaga jedynie pewnego wysiłku i odwagi, których młodym ludziom nigdy nie brakuje.
Jeszcze jeden głos w tej dyskusji warto w tym miejscu zaprezentować. To wypowiedź Jacka Koperskiego, studenta Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, który w dość agresywnym tekście pt. "Strzeżcie się nas!" ostrzega wręcz przed nadejściem młodego pokolenia, które niebawem będzie miało swój czas. Koperski pisze że "generacja NIC" nie jest niezależna bo: nie ma wolności wyboru studiów ponieważ muszą to być studia, które zapewnią pracę, a nie te które odpowiadają naszym zainteresowaniom i zdolnościom; nie ma wolności wyboru między spokojnym życiem, ale z pasją, a karierą z pieniędzmi kosztem wyrzeczeń; nie ma wpływu na sytuację polityczną. Co zatem ma  pokolenie dwudziestoparolatków? Według Kacperskiego: "niepewność jutra, ambicje wszczepione przez wcześniejsze pokolenie, niespełnienie, beznadzieja." Jednak autor tekstu dostrzega potencjał młodych ludzi w cechach, które to pokolenie łączą. Stwierdza, że młodych łączy to, że trwają i że wygrają. Kończąc swój tekst zwraca się do wszystkich tymi słowami: "miejcie na uwadze, że mimo tego, że podziwiamy kariery z lat 90., że żyjemy cały czas w szarości blokowisk i niewoli, odbieramy papkę pseudointelektualną, to nie zatraciliśmy własnych wartości i chronimy je grubą skorupą przed światem zewnętrznym. I strzeżcie się nas, bo nasze pokolenie nawet jeśli nie chce, to będzie musiało dojść do wszystkiego ciężką pracą i siłą własnego charakteru, gdyż nie ma już miejsca na szybkie i niezasłużone pieniądze i pozycje. I dlatego właśnie mówię: strzeżcie się, bo zajmiemy miejsca starszym i nie wpłacimy na wasze emerytury."

Celowo przedstawiłam tak obszerne fragmenty wypowiedzi uczestników dyskusji na temat "generacji NIC". Mam nadzieję, że czytelnicy "KARANU" również zechcą zabrać głos w tej sprawie. Co myślicie o pokoleniu urodzonym w latach 70.Czy to pokolenie pozbawione jest jakichkolwiek wartości, jeśli nie to według jakich zasad postępuje? Czy młodzi ludzie faktycznie nie mają pomysłów na życie, czy raczej nie potrafią ich zrealizować? Czy to prawda, że młodzi myślą tylko o pieniądzach? Jak pracując na swoje utrzymanie nie zapomnieć o ambicjach, marzeniach i ideałach, czy to jest w ogóle możliwe? Na czym dziś powinna polegać wolność, jak ją zdobyć i utrzymać? Jakie są oczekiwania młodych ludzi wobec życia. Co łączy a co dzieli ludzi, którzy niebawem rozpoczną samodzielne życie?
Problemy dzisiejszych dwudziestokilkulatków za chwilę staną się problemami obecnych nastolatków, maturzystów, dlatego proponuję byśmy podyskutowali o młodych ludziach w szerszym kontekście. To co powiemy na temat "generacji NIC" będzie już raczej oceną stanu przeszłego. Dla kolejnego pokolenia wypowiedzi czytelników "KARANU" mogą się okazać bezcenne.
                          
                   

Beata Łyżwa