Jestem narkomanem, potrzebuje waszej pomocy, ale tylko wtedy, kiedy sam o nią poproszę. Nie róbcie mi wymówek, nie złorzeczcie mi, ponieważ jest to choroba, którą zaakceptuję, jeżeli poniosę konsekwencje brania.

 

Nie chodźcie za mną, nie wyrzucajcie moich narkotyków, ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji. Niech wasza miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza was do robienia tego, co sam powinienem robić. Jeśli weźmiecie na Siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczycie mnie przyjmowania odpowiedzialności za MOJE ŻYCIE. Nie przyjmujcie moich obietnic. Obiecam cokolwiek, by wyjść z kłopotów, ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymaniem obietnic nawet tych, o których mówię z początku serio. Nie groźcie mi, jeżeli nie macie zamiaru spełnić groźby. Jeśli już raz podjęliście jakąś decyzję, trzymajcie się jej. Zaprzeczanie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej – najczęściej tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać.

 

Nie pozwólcie mi mieć nad WAMI przewagi, nie dajcie się wykorzystywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości. Nie ponoście za mnie lub nie próbujcie oddzielić mnie od konsekwencji mojego brania.

 

Nie kłamcie za mnie, nie płaćcie za mnie rachunków. Takie zachowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi,  który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy.

 

Dopóki będziecie ratowali mnie z każdej opresji, będę mógł zaprzeczać temu, że mam problem z narkotykami.

Ponad wszystko, uczcie się wszystkiego, co tylko możliwe o narkomanii i WASZEJ roli w stosunku o mnie.

 

Pamiętajcie, że dopóki będę miał otwarty przez Was nad sobą parasol, dopóty nie zrozumiem, że narkotyk oszukuje i odbiera mi to co najdroższe czyli  ŻYCIE.